Leci mi dopiero czwarta dekada życia i nie wiem jak to było kiedyś.
Nie wiem też (i nie chcę zgadywać) jak to będzie za 50 lat.
Natomiast wiem jak to wygląda teraz – najchętniej sięgamy po rzeczy, które dają uczucie spełnienia natychmiast.
Tu i teraz.
Nawet jesteśmy w stanie ponieść spore koszty – wysiłek, czas, pieniądze – tylko, żeby efekty mieć już!
Jak to ma być dopiero za kilka tygodni, miesięcy, a nie daj Boże lat – to traci swoją atrakcyjność.
Najczęściej brakuje nam cierpliwości, zapału i konsekwencji.
Swoją drogą, jeżeli można by handlować tymi „cechami” to sprzedawałyby się jak lody naturalne w lato, przy 30stu stopniach.
Sam wykupiłbym pół Allegro i Aliexpress, jeżeli chodzi o cierpliwość.
Wracając do pytania z tytułu – miłość i siłownia – żadnych z tych rzeczy nie da się mieć/zdobyć z dnia na dzień.
No dobra, są teraz programy typu ślub od pierwszego wejrzenia, love Island, a siłownie można sobie kupić – ale nie bądźmy tacy dosłowni – wiesz co mam na myśli.
I nie chodzi tylko o siłownie, może to być jakiekolwiek hobby.
Siłownia – cierpliwość i konsekwencja
Jak idziemy na siłownie, to zazwyczaj chcemy zrzucić trochę wagi, zrobić rzeźbę, czuć się lepiej.
No i idziesz na pierwszy trening, po nim patrzysz w lustro i co widzisz?
Nic.
Idziesz na drugi, trzeci, czwarty trening i co widzisz?
Dalej nic.
I teraz, albo odpuszczasz – no bo nie widać rezultatów, nie da się tego zmierzyć, to pewnie nie działa i po co się męczyć.
Albo wierzysz, że to co robisz ma sens. Że jeżeli będziesz to robił/a konsekwentnie, to przyjdą rezultaty.
I nie będzie jednego konkretnego dnia, o którym powiesz: „O! To ten dzień x, to w tym dniu się zmieniłem”.
Nie. To trwa, to jest proces, gdzie pojedynczy trening, wyrwany z kontekstu nie ma znaczenia.
Możesz mieć słabszy dzień, możesz się nażreć burgerów pod złotymi łukami.
Znaczenie ma to, że wracasz i wytrwale robisz te treningi. Tylko musisz być cierpliwa/y.
Podobnie jest z miłością.
Miłość – konsekwencja i cierpliwość
Zacznę od poważnego pytania:
Czy kochasz swoją drugą połówkę?
Udowodnij…
To, że raz zabrałeś ją/jego na randkę, kupiłeś super prezent na urodziny, walentynki i rocznice, nie do końca mnie przekonuje.
Ja mam analityczny umysł, potrzebowałbym równania, wskaźnika, liczby, która to potwierdzi.
Nie da się, takie coś nie istnieje (albo ja jeszcze o tym nie słyszałem).
To coś co wychodzi w czynach.
Powiedzmy, że:
– powiedziałem jej „Dzień dobry kochanie”
– przyniosłem jej kawę bez pytania
– zapytałem jak się czuję
– zrobiłem coś, żeby się uśmiechnęła
– jak miała zły dzień w pracy, to wysłuchałem uważnie i nie pisnąłem ani słowa o swoim wspaniałym dniu
I jeżeli to zrobię po prostu jeden raz, to te czynności nie mają żadnego znaczenia.
Jak będę je robił konsekwentnie, codziennie, bo mi zależy na tej osobie.
Wtedy, nabiera to mocy i znaczenia.
Jakoś tak to już jest, że rzeczy które cenimy, które naprawdę mają znaczenie – przychodzą z trudem.
Przypadek?
Nie sądzę.
To zazwyczaj ciężka wędrówka, długi proces, podczas którego potrzeba tuzina małych gestów, wyrzeczeń – i dopiero one skumulowane razem, dają rezultat i satysfakcję.
Jest coś szlachetnego w ciężkiej pracy, cierpliwości i konsekwencji.