Czy zdarzyło Ci się kiedyś być świadkiem dyskusji, w której jedna ze stron używała dobrych, mocnych i logicznych argumentów, jednak „ni hu hu”, nie potrafiła przekonać drugiej osoby? Noooo, czasami tak się dzieje.
Przyczyny mogą być dwie:
(Pssst. zakładam, że obie strony są „zdrowo” myślące)
- Osoby są w różnym stopniu poinformowane. Po prostu jedna ze stron nie ma wszystkich informacji przydatnych do analizy danej sytuacji (występuje rzadziej);
- Jedna z osób reaguje zbyt emocjonalnie np. bierze argumenty personalnie i odczytuje je jako atak na siebie (znacznie częściej się zdarza).
Był sobie taki amerykański prawnik Gerald Leonard Spence (właściwie dalej żyje w 2021 roku, z tym że nie jest już aktywnym zawodowo prawnikiem) – Wikipedia mówi, że nigdy w swojej karierze (ponad czterdziestoletniej) nie przegrał sprawy karnej, czy to jako oskarżyciel czy jako obrońca.
Gerald powiedział kiedyś takie oto zdanie: „Nigdy nie wygrasz kłótni emocjonalnej, logiką” (tylko on powiedział to po angielsku). Jak wyrzucimy z cytatu słowo „nigdy” to w pełni się zgadzam. Można by też dywagować nad tym co znaczy wygrać kłótnie, zostawmy to na inną okazję.
Kiedy bycie racjonalnym jest irracjonalne?
W dyskusji, w której druga osoba reaguje emocjonalnie i logiczne argumenty zupełnie nie działają, bycie racjonalnym jest irracjonalne (bycie racjonalnym – polega na logicznym, właściwym wnioskowaniu i uzasadnianiu).
W takiej sytuacji dobrze jest jak najszybciej wychwycić, że „nie ma fal” (pozdrawiam serdecznie Dawida) i schować swoje logiczne argumenty do kieszeni. To co ja robię jako następny krok, to przełączam się w tryb uważności/słuchania.
W praktyce sprowadza się to do świadomej zmiany myślenia z : „ale ona/on jest astronomicznie tępa/tępy skoro tego nie rozumie, nie ma co dyskutować”, na myślenie: „ok, musi być jakiś element, którego brakuje w mojej układance, spróbuję go odkryć”.
W każdej rozmowie przekazujemy informacje nie tylko przez dosłowne znaczenie wypowiadanych słów, właściwie znacznie ważniejsze jest to w jaki sposób je wypowiadamy. Ja sobie wyróżniam takie 4 kanały, z których często korzystamy: (btw. Czy to brzmi już jak nudny wykład?)
1. Werbalny – dosłowne znaczenie słów, które wypowiadasz;
2. Logiczny – sens tego co miałeś na myśli (chciałeś przekazać);
3. Nie-werbalny – sposób w jaki to powiedziałeś (niezależnie od tego co powiedziałeś);
4. Emocjonalny – to co druga osoba ODEBRAŁA, że powiedziałeś i jak się po tym POCZUŁA.
O ile pierwsze dwa są w 100% zależne od nas i gdyby tylko one zostały, to można byłoby z każdym rozmawiać w ten sam sposób. Natomiast te dwa ostatnie punkty mocno komplikują sprawę. Jak „wymasterujesz” pierwsze dwa, to niewątpliwe bardzo często będziesz miał rację. Żeby być skutecznym musisz do tego dodać (3) i (4) – zwracać uwagę na to w jaki sposób mówisz i jak się z tym czuje Twój rozmówca.
Niski poziom inteligencji emocjonalnej - to tak jak byś słyszał tylko połowę rozmowy
Spróbuje tutaj podać dwa przykłady:
1. Wyobraźmy sobie dość młody związek – on i ona. Normalny poniedziałkowy wieczór, siedzą sobie w domu i on nagle mówi:
On: „Wiesz co, umawiam się z X,Y,Z na sobotni wieczór, na jakieś %% i wspominanie starych czasów”.
Mówi to tak jak zwykle, dość prosta komunikacja.
Znacznie ważniejsze od tego co powiedział, jest to co ona USŁYSZAŁA i jak się z tym POCZUŁA
A co ona słyszy? – „Co za palant! Mówiłam mu w tamtym tygodniu, i przypominałam jeszcze wczoraj, że w ten weekend przyjeżdża do nas X,Y i cały weekend będziemy zajęci…”
„… ale nie powiem mu nic, bo jesteśmy krótko i jeszcze pomyśli sobie że…”
Przez brak pewnych informacji, dla niego informacja, którą chce przekazać jest dość prosta i logiczna, dla niej to sprawa emocjonalna.
Druga sytuacja:
2. Jest sobie szef Jan i pracownik Kamil. Jest środa. Szef zaprasza Kamila na spotkanie w środku dnia.
Szefo: „Rozmawiałem z firmą X i ten projekt co dla nich robimy, to obiecałem im dostarczyć do końca tygodnia, bo X,Y,Z” – i wszystkie argumenty jak najbardziej mają sens, problem w tym, że obecnie nie mają żadnego znaczenia, przez to co myśli Kamil.
A Kamil myśli: „No co za dzban! Mówiłem w tamtym tygodniu, że potrzebuje wolnego w czwartek i piątek. Zresztą musi o tym wiedzieć, bo pewnie dostał maila z prośbą o zatwierdzenie urlopu. Gamoń pewnie się mści za tą sytuację z poniedziałku. Ale dobra, będę cicho, nie ciągnę tej wojny, bo jeszcze mnie zwolni”.
Szef Jan może podawać niezliczone super logiczne argumenty za swoją decyzją, problem w tym, że żaden nie dotrze do Kamila.
I tutaj mamy do czynienia z tą wyświechtaną inteligencją emocjonalną (EQ) – jeżeli szybko zauważasz sygnały i dobrze odnajdujesz się we wszystkich 4 kanałach komunikacji to masz wysoki poziom EQ. (sorry za to wyrażenie, rzygam frazą „inteligencja emocjonalna”, dla mnie nabrała mocno negatywnego wydźwięku przez zbyt częste i niewłaściwe używanie w korpo świecie. Stosuje, bo nie mam zamiennika).
Jeżeli Twój poziom EQ nie jest tak wysoki jak Twój poziom inteligencji (IQ), to z dużym prawdopodobieństwem korzystasz tylko z dwóch pierwszych kanałów komunikacji. Dużo ciężej jest być skutecznym „słysząc” tylko połowę przekazywanych wiadomości.
Jeżeli masz problem w odnalezieniu się w polityce wewnątrz Twojej organizacji…
Jeżeli „technicznie” jesteś dobry w tym co robisz, robisz bezbłędną robotę, a jednak awanse Cię omijają…
Jeżeli odczuwasz frustracje, bo ludzie wokół Ciebie wydają się być nielogiczni, jednak udaje im się osiągnąć więcej niż Tobie…
Spora szansa, że to problemy w inteligencji emocjonalnej. Zresztą, nic nie zaszkodzi chwile nad nią się zastanowić.