fbpx

Ciekawy temat, który potrafi odcisnąć piętno – porównywanie siebie z innymi ludźmi.

Pod różnymi względami.

Coś tam jest w człowieku, że lubi przystawić się do innego człowieka i porównać jak to sobie dobrze albo źle radzi.

Dlaczego tak jest? Nie wiem.

Może to przez te sytuacje z podstawówki:

Sytuacja nr 1

Mama: Dlaczego dostałeś bańkę?

Ja: Ale to wszyscy dostali.

Mama: A co mnie to interesuje. Ty nie jesteś wszyscy.

 

Sytuacja nr 2

Mama: Dlaczego tylko Ty bańkę dostałeś? Wszyscy inni jakoś mogli się nauczyć, nawet Damianek.

Klasyka.

 

No i ziarno porównywania zasiane.

To łatwo się mówi, że nie ma sensu się porównywać do innych. Gorzej jest z praktyką.

 

No, w każdym razie spróbuje napisać parę argumentów.

Nie przeszedłbyś kilometra w czyichś butach #TinkerHatfield

Im dłużej chodzimy po świecie, tym nasza historia i to jacy jesteśmy jest bardziej unikalne (przez co mniej porównywalne do innych).

To trochę tak, jak w grze Monopoly – na początku gry wszyscy startują jako równi.
Po 2-3 turach jeszcze, jako tako, można by porównywać kto podjął lepsze decyzje.
Po kilkunastu turach, historia każdego z graczy (to na jakie pole stawał i w jakiej kolejności) jest już tak unikalna, że nie da się porównać graczy między sobą. Za duży wpływ na przebieg zdarzeń ma ten element, który nie do końca możemy kontrolować – ta cholerna kostka.

No i w życiu jest podobnie każdy dzień to nowe sytuacje, emocje, doświadczenia.

Nasz temperament, to jak nas wychowywali rodzice, to jakich przyjaciół poznaliśmy, to jakich nauczycieli mieliśmy, to jakie przygody przeżyliśmy i w jakiej kolejności się to wszystko działo – tworzy Twoją unikalną historię i osobę.

Jestem gotowy zaryzykować stwierdzenie, że jeżeli masz ponad 20 lat, to pośród tych 7,8 mld ludzi żyjących obecnie na ziemi (tak mówi Wikipedia) – nie ma ani jednej osoby z historią podobną do Twojej.

I teraz, czy dałbyś radę iść w butach drugiej osoby? Udźwignąłbyś historię kogoś innego? Czy dałbyś sobie radę tak samo dobrze?

Nie wiadomo, może kiedyś się dowiemy.

To co widzisz, to tylko wierzchołek góry lodowej #Iceberg

Często tak naprawdę nie znamy ludzi do których się porównujemy.

Ten „ideał”, do którego się porównujesz, to w dużej mierze Twoje wyobrażenie o tej osobie. Nie prawdziwy obraz.

Widzisz ten super obrazek pokazywany na zewnątrz, to wierzchołek góry lodowej – nie wiesz co jest pod powierzchnią.

Widzisz kogoś jadącego drogą furą (nie znam się na samochodach, ale Lamborghini chyba jest drogie).

Widzisz kogoś jadącego Lamborghini. Myślisz sobie, taki to pożyje.

A może właśnie kończy swoją 100 godzinę pracy w tym tygodniu, nie miał czasu zupełnie na nic (oprócz pracy), nie ma przyjaciół, ani rodziny, rodzice mu zmarli miesiąc temu – zamieniłbyś się?

No, warto uważać na to, o co jest się zazdrosnym.

Syty głodnego nie zrozumie. Każdy ma inne zainteresowania, skalę zwariowania i tolerancję stresu

Właściwie mógłbym tutaj zostawić tylko znane przysłowie: „Syty głodnego nie zrozumie”

Przez te nasze różne temperamenty i historię – każdy ma inny poziom zwariowania, inną tolerancje stresu, inną skalę priorytetów, zainteresowania, inne doświadczenia.

Jedna osoba marzy o brakującym 50 tyś. PLN na wykończenie swojego M2.

Druga osoba marzy o brakujących 5 mln PLN na usypanie swojej wyspy.

Kto ma gorzej, kto ma lepiej?

Nie wiadomo. Obydwie te osoby w swoich głowach, w swoich skalach mogą być tak samo przejęte i zaaferowane.

W takim razie – do kogo się porównywać?

A więc powstaje pytanie – no dobra, to jak tu znaleźć osobę, do której mogę się porównać?

Kto może mieć podobną historię do mojej, podobne problemy, podobne przeżycia?

Wydaje mi się, że gdzieś już spotkałeś tą osobę, może nawet ją dobrze znasz.

Tak, tak.

Jedyne słuszne porównanie to do samego siebie, sprzed tygodnia, miesiąca, roku… 

PS. Tinker Hatfield to taki Pan co zaprojektował najpopularniejsze buty dla Nike – Air Maxy i Air Jordany. Raper W.E.N.A kiedyś o tym zarapował.r

Podobało się? Polub "List do siebie." w social mediach

Miziel
Nazywam się Oskar. Nie jestem trenerem motywacyjnym, nie jestem coach’em, nie jestem psychologiem. Znacznie lepiej od opowiadania historii, wychodzi mi ich słuchanie. Słucham ludzi, dopytuje, staram się ich zrozumieć, nie oceniam, dzielę się swoimi przemyśleniami, pomagam uporządkować myśli i znaleźć rozwiązanie.
Co znajdziesz w tym wpisie?

Dołącz do naszego newslettera!

Za darmo będziemy Ci podsyłali informację o nowościach na naszym blogu i obiecuję nie wysyłać spamu.

Podziel się wpisem ze znajomymi

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on pinterest
Pinterest

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Prawa autorskie © 2021 List do siebie.
List do siebie .